Rodziny przybyłe do Stalowej Woli w latach: 1937-1939

Jan Kaczmarek

ur. 30.05.1916 w Mysłowicach,
zm. 29.01.1999 w Stalowej Woli.

Pracował w kopalni w Mysłowicach i w Rudzie Śląskiej. W 1937 wraz z matką, ojczymem i rodzeństwem przyjechali do Stalowej Woli, Jan podjął pracę w ZP. Po wojnie, mimo szykan ze strony władz, przyjął na mieszkanie księdza Adama Sudoła.

Żona:
Cecylia z d. Wachowiak ur. 04.10.1919, zm. 13.06.1979.

Dzieci:
Jerzy, Alojzy, Jan, Stanisław, Barbara, Andrzej.

Kategorie:
pionierzy Stalowej Woli z lat 1937-1939
pracownicy Zakładów Południowych / Huty Stalowa Wola
przybysze ze Śląska
pochowani w Stalowej Woli

drzewo9

Zdjęcia

Wspomnienia

C.J. Kaczmarkowie

Nas ośmioro i ksiądz

Jestem najstarszym synem Jana i Cecylii Kaczmarków, którzy wrośli w miasto Stalowa Wola u zarania jego istnienia. Tutaj znaleźli swoje miejsce na ziemi, założyli rodzinę i na stalowowolskim cmentarzu spoczęli po życiowej wędrówce.
Pierwszy do Stalowej Woli przybył mój ojciec Jan ze swoją matką Kazimierą Jarońską, ojczymem i młodszymi przyrodnimi braćmi. Przyjechali z Mysłowic, ojciec tam się urodził w 1916 roku i spędził młode lata. Przyjazd do Stalowej Woli był motywowany nadzieją na stałą pracę i lepsze życie, jakiego nie zaznali na ogarniętym kryzysem Śląsku. Tak postąpiło wielu ochotników z całej Polski i Kresów.

Już w lipcu 1937 byli w Stalowej Woli, a właściwie w Pławie, bo tam znaleźli kwaterę. Pracę w Hucie mój ojciec zaczął w sierpniu 1937 roku, w firmie budowy pieców przemysłowych i kominów (prawdopodobnie Kamińskiego z Katowic). Nie była to jego pierwsza praca, bo na Śląsku zdążył już pracować w kopalni Mysłowice, a także za granicą, w niemieckiej części Śląska – w Rudzie Śląskiej.

Po wojnie ożenił się z Cecylią, moją mamą, która pochodziła z Wielkopolski, z miasteczka granicznego z ówczesnymi Niemcami. W czasie wojny zdążyła dwukrotnie przeżyć wywózkę na roboty do Niemiec, a do Stalowej Woli przyjechała do swojej najstarszej siostry, która ze swoim mężem i rodziną już tutaj zamieszkiwała od czasów przedwojennych. Mój wujek, Stanisław Wachowiak, specjalista obróbki skrawaniem (wcześniej pracował u Cegielskiego) całe swoje życie zawodowe spędził na wydziałach mechanicznych przy produkcji wojskowej.

Gdy wraz z Zakładami Południowymi rosło miasto, rodzina mojego taty dostała mieszkanie przy obecnej ulicy Ofiar Katynia, róg Hutniczej. Tam po wojnie się urodziłem. Ojciec całe swoje życie zawodowe aż do emerytury przepracował w Hucie Stalowa Wola przy remontach pieców hutniczych. Bracia mojego taty za okupacji chodzili do szkoły. Średni brat Ryszard Jaroński, pracując w ogrodach Huty, tajnie uczęszczał na komplety konspiracyjne, a maturę zdawał w pierwszych powojennych egzaminach maturalnych w stalowowolskim liceum, m.in. z Mieczysławem Sajdkiem, późniejszym dyrektorem technikum, do którego uczęszczałem. Po wojnie rodzice i rodzeństwo ojca wyjechali do Gdańska.

Rodzina nasza powiększała się i zmieniła mieszkanie (na ul. Staszica, nad sklepem wzorcowym). Gdy i to mieszkanie okazało się za małe, jakimś cudem dostaliśmy przydział na ul. Narutowicza, w tzw. dzielnicy dyrektorskiej. W tym mieszkaniu życie już ośmioosobowej rodziny splotło się z pobytem w Stalowej Woli bardzo zasłużonego księdza Adama Sudoła, który w latach 1957-62 mieszkał u nas.

Nie było zgody ówczesnych władz na dodatkowych księży dla parafii św. Floriana. Proboszcz Józef Skoczyński, znając ojca od czasów przedwojennych, poprosił o zameldowanie ks. Adama u nas. Tato był za to szykanowany, często pytano, kiedy wygoni „tego czarnego” od siebie.

I tak żyliśmy jako wielodzietna rodzina. Mama nie pracowała, i tak bardzo ciężko służyła, by wyżywić i wychować dzieci.

Mimo że od 1973 roku, po wyjeździe do Warszawy i podjęciu pracy w Hucie Warszawa moje kontakty ze Stalową Wolą są rzadsze, ale czując bliskość z rodziną, odwiedzając groby moich rodziców, często wspominam minione lata, czasy szkolne (moja pierwsza wychowawczyni, pani Stanisława Koper), technikum mechaniczne ze świetnymi nauczycielami (m.in. prof. Hajda, Walczyna) i nauczycielami zawodu… Nazwiska pionierów, budujących Hutę i miasto, odnajduję na nagrobkach cmentarza stalowowolskiego, ale pamięci o ich dokonaniach nie można wykreślić. Więcej łączy starszych stalowowolan niż dzieli. Przybyli do tego miasta z całej Polski. Ludzie różnych profesji, różnych zapatrywań politycznych, stworzyli zwartą tkankę miejską i zawodową. Jestem dumny z moich rodziców i tego, co dał mi „stalowy gród”.

Jerzy Kaczmarek

drzewo10
drzewo11

Pliki audio

Pliki video

Wpisz tutaj to czego szukaj i naciśnij Enter