Do Stalowej Woli przyjechał z Rzeszowa w 1938 i podjął pracę jako woźny w gimnazjum i liceum.
Później pracował w Hucie, w Elektrowni, w MPGK.
Żona:
Adela z d. Boczarska (1908-1994)
Dzieci:
syn Stanisław
Kategorie:
pionierzy Stalowej Woli z lat 1937-1939
pracownicy Huty Stalowa Wola
pracownicy Elektrowni Stalowa Wola
pracownicy szkolnictwa w Stalowej Woli
przybysze z Rzeszowa
pochowani w Stalowej Woli
Moi rodzice, Antoni Starzec i Adela z d. Boczar przyjechali w 1938 roku do Stalowej Woli z Rzeszowa. Ojciec, po szkole zawodowej, był tam woźnym w szkole ogólnokształcącej, mama miała wykształcenie nauczycielskie, ale nie pracowała, zajmowała się domem i dziećmi: moją siostrą Janiną i mną (Stanisławem). Dziadek ze strony mamy był zamożnym człowiekiem. Zajmował się w Rzeszowie ubezpieczeniami – szacował szkody. Był też właścicielem dwóch restauracji i księgarni.
Liceum i gimnazjum w Stalowej Woli organizował Witold Habdank-Kossowski, i to on ściągnął z Rzeszowa mojego ojca, którego znał. Kossowscy mieszkali początkowo w szkole, nasza rodzina również dostała mieszkanie w budynku szkolnym. Kiedy ks. Skoczyński, pierwszy kapłan i katecheta w Stalowej Woli, urządził kaplicę w szkole w pobliżu szatni i oprawiał tam msze niedzielne dla mieszkańców miasta, Antoni Starzec często służył mu do mszy.
W czasie okupacji szkołę zajęli Niemcy na koszary. Po pewnym czasie zamieszkaliśmy w barakach. Ojciec pracował w zakładach. Po wojnie wrócił do szkoły w 1946. Kiedy wybudowany został nowy gmach liceum, mieszkaliśmy tam, po sąsiedzku z drugim woźnym, Kazimierzem Ryczanem. Pamiętam, że ojciec przywoził z Rzeszowa książki dla szkoły. Podobno w Rzeszowie spotkał młodego nauczyciela, Karola Nycza i dowiedział się, że szuka on pracy. Zaproponował mu zatrudnienie w Stalowej Woli. Nycz przyjechał do naszego liceum i pytał o dyrektora Starca… Ale to nie przeszkodziło Nyczowi dostać etatu wuefisty, a z czasem stał się jednym z najlepiej wspominanych nauczycieli.
W latach 50. wycofywano ze szkolnych bibliotek książki uznane wtedy za nieodpowiednie ze względów ideologicznych, np. powieści Karola Maya. Miały one być zniszczone. Tymczasem ojciec i niektórzy nauczyciele, m.in. Karol Nycz, zabrali te książki do domu. Byli za to zatrzymani. Ojciec więziony był przez trzy miesiące. Wyszedł dzięki znajomościom dziadka Boczara z Rzeszowa.
Później ojciec pracował w Hucie, w Elektrowni, w MPGK. Mieszkanie dostał przy ulicy Nowotki – dziś Dmowskiego.
Stanisław Starzec